Obserwatorzy

poniedziałek, 21 grudnia 2009

Dionizos i Nietzsche





by_iizzard



Powiedział kiedyś: "Niekiedy lubię człowieka (...) uważam człowieka za zwierzę przyjemne, dzielne, pełne inwencji, które na Ziemi nie ma sobie równego, radzi sobie nawet we wszystkich labiryntach. Jestem dla niego dobry: często rozmyślam o tym, jak mogę mu jeszcze pomóc w rozwoju i uczynić go silniejszym, głębszym i bardziej złym, niż jest obecnie". - "Silniejszym, głębszym i bardziej złym?" zapytałem przerażony. "Tak, powtórzył, silniejszym, głębszym i bardziej złym; a także piękniejszym" - i uśmiechał się przy tym ten bóg-kusiciel swoim halkiońskim uśmiechem, jak gdyby właśnie powiedział czarujący komplement.

Nie będziesz miał Bogów cudzych przede mną!

Bawi mnie to, jak polscy katolicy odwołują się do tego przykazania. Nie wiedzą lub też nie chcą wiedzieć, że jest to przykazanie żywcem wyjęte z żydowskiego dekalogu. Dekalogu, który funkcjonuje od pradawnych czasów, od  kiedy żydzi mają swojego boga plemiennego Jahwe (nie użyję słowa bożka, jak lubią to robić wyznawcy wszelkich "objawionych " religii w stosunku do religii politeistycznych, "pogańskich"). Jahwe jest dziś henoteistycznym bóstwem żydów zaadoptowanym przez chrześcijan jako Bóg Ojciec. A co do obcości, to przecież żydowski bóg jest bogiem dla naszych przodków obcym. To tak jakby w miejsce ojca przyszedł ojczym i zakazał nazywać naszego  biologicznego ojca takim określeniem jak "tato", "ojcze", i sam uzurpował sobie prawo do tego miana! Tak jest z chrześcijaństwem właśnie, które dla pogan było zupełnie nową, obcą i przybraną - w ramach przymusowego, politycznego prozelityzmu - religią. W Rzymie w IV w., a  na ziemiach polskich w wieku X. Nasi przodkowie nie mieli wyboru - odtąd na ojczyma i macochę musimy mówić (ale czy wszyscy?): ojcze i matko. Prawdziwi rodzice zostali zabici i zapomniani (?). Niemal wszelki ślad po nich zaginął. A jeśli ktoś chciałby ich poznać, usłyszy: Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną! Inaczej mówiąc - to my jesteśmy twoimi prawdziwymi rodzicami... To ja jestem twoim prawdziwym ojcem od samego początku, od twojego narodzenia! Nie waż się nawet wypowiadać imienia tego "bałwana" i oddawać mu cześć i pokłony! 
Ile w tym prawdy? Niech każdy sam sobie rozważy.